piątek, 18 lipca 2014

Od Elizabeth Do Lusi

-Szybko!-szepnęłam do Kare i zaczęłam wspinać się na bramę. Szybko mi to poszło bo w codziennym życiu nie raz tak przechodziłam. Byłam już prawie na samej górze.
-No na co czekasz?! Właź! Przyjdą zara!-powiedziałam lekko podniesionym tonem. Kare stała trzymając za bramę dwoma rękoma. Rozglądała się raz w jedną stronę a raz w drugą.
-El, ja nie dam rady, dla mnie to za wysoko-powiedziała cicho. Kare to koleżanka z mojej klasy, cicha, samotniczka, raczej nie kolegowała się zbytnio z innymi, odpowiadała tylko na pytania które każdy by jej zadał. Gdy wyjeżdżałam z Portland, samochód którym jechałam niestety-poszły akumulatory. Nie  znałam się zbytnio na naprawach tego typu rzeczy więc wzięłam co mi pozostało i poszłam dalej. Zauważyłam jakieś stado zombie. Nie za dużo ale strasznie się ich bałam. Schowałam się do jakiegoś pustego sklepu, nie robiąc przy tym hałasu i ku mojemu zdziwieniu znalazłam tam Kare. Trzęsła się, opłakana i próbując wytrzeć łzy. Gdy mnie zobaczyła, zawiesiła mi się na szyi wydukając jaka ona biedna, że została bez rodziny.
-Czekaj, poszukam jakieś skrzyni-powiedziałam i przewracając oczami zeszłam z bramki i zaczęłam szukać czegoś do podparcia aby można było wejść.
-Po-moge Ci-powiedziała cicho dziewczyna i zaczęła się rozglądając.
Ja w tym czasie byłam z 10 kroków dalej od niej, za rogiem sklepu w którym ją znalazłam. Zobaczyłam jakieś kubły po śmieciach. Lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam iść w ich stronę. Nagle zobaczyłam te same stado, co widziałam wcześniej. Ukucnęłam i powoli przy ścianie zaczęłam sunąc ku kubłom. Powoli ,,idąc" starałam się nie robić żadnego hałasu, lecz jak zwykle zawsze zdarzy się ten zły wypadek.
Kare zaczęła krzyczeć zza rogu że znalazła jakąś drewnianą skrzynie.
,,Ku*wa..." pomyślałam tylko i wyjrzałam zza kubłów a tam już widziałam idące w naszą stronę zombie.
-Kare! Podstawiaj skrzynie i uciekaj!-powiedziałam i zaczęłam biec w jej stronę.
-Co?-wyjrzała zza rogu i zobaczyła mnie uciekającymi przed chodzącymi zmarłymi-O boże!-szybko zaczęła ciągnąc skrzynie lecz za szybko to jej nie szło.
Ja biegłam wzdłuż budynku słysząc szybkie kroki za sobą. Zobaczyłam biegnąc jakiegoś martwego policjanta który miał przebitą głowę nożem a w pasie siekierę. Wzięłam ją szybko i odwróciłam się. Tym lepiej bo gdybym tego nie zrobiła to jeden z nich w tej chwili własnie by mnie zabił. Zamknęłam oczy i przecięłam mu w głowę. Od razu padł lecz oczywiście siekiera utknęła mu w głowie. Inni byli dalej niż on, więc miała trochę czasu aby odzyskać broń. Jedną nogą przytrzasnęłam Zimnego (postanowiłam go tak nazwać) do ziemi a dłońmi zaczęłam szarpać za rączkę siekiery. Udało mi się to dopiero za 4 razem i zaczęłam biec z powrotem do Kare.
Gdy wyjrzałam zza rogu stała ona już tam przy skrzyni.
-Na co czekasz?! WŁAŹ!-powiedziałam i popchnęłam ją na skrzynie a sama zaczęłam wspinać się po bramce.
Zimni już ujrzeli mnie i Kare i przyśpieszonym krokiem zaczęli do nas podchodzić.
-Kare, szybko!-powiedziałam będąc już na czubku bramki. Dziewczyna weszła na skrzynie a ja wyciągnęłam do niej rękę.  Ona już miała dać mi rękę lecz skrzynia na której stała, załamała się i Kare spadła.
-KARE!!!!!!!!!!!!!-krzyknęłam z strachem w głosie. Siedziałam na czubku bramy patrząc się w przerażający obraz.
Zombie dorwało ją odrywając skórę od jej kości i gryząc ją gdzie popadnie. Ona tylko płakała z krzykiem a ostatnie jej słowo to ,,UCIEKAJ!".
Ja tylko zakryłam otwarte usta dłonią a w moich oczach pojawiły się łzy. Jedyna osoba, którą znałam, która ocalała (według mnie) właśnie została pożarta przez zombie. Strasznie byłam przerażona. Nagle zombie uderzając o bramę sprawili, że spadłam na drugą stronę. Obiłam się o plecy. Syknęłam z bólu ale szybko wstałam trzymając się za ramie. Za mną był już otwarty bezpieczny las. Ja podeszłam tylko o krok do tej strasznej sceny. Z oka popłynęła mi łza, a w jednej z dłoni trzymałam tą siekierę. Odwróciłam się i odbiegłam, próbując otrzeć mokrą twarz.

~~~~~~

Głodna, przerażona, spragniona, brudna...sama...
Szłam po lesie, trzymając się za lewy bok. Nie wiem co mi dolegało ale strasznie się bałam, że zaraz gdzieś wyskoczy jakiś Zimny i zrobi ze mną to, co z Kare. Wpatrzona tylko w ziemie szłam przed siebie. Usłyszałam gdzieś szum rzeki. Od razu nabrałam lekkiego uśmiechu. Przyśpieszyłam kroku i prawie biegłam.
Omijając drzewa i krzaki dotarłam do upragnionego celu. Rzeka..rzeka!
Jedyne miejsce, które wydawało mi się bezpieczne od reszty świata. Szybko podbiegłam i uklękłam przy nim nabierając wody do swoich ust. Świeżość, zgaszone pragnienie...o taaaaa
Syknęłam z bólu. Mój bok bolał coraz bardziej. Zdjęłam z siebie bluzkę i byłam tylko w sportowym staniku.
Nie dziwie się, na boku widniała wielka czerwona od krwi rana. Zbliżyłam się do wody i zaczęłam obmywać ranę. Strasznie piekło. Wyrwałam kawałek tkaniny z bluzki i owinęłam się wokół rany. Nałożyłam z powrotem bluzkę i wstałam. Gdy się odwróciłam nagle za mną pojawiła się Zimny. Byłam tak skupiona na sobie że nie usłyszałam gdy on szedł. Szybko się cofnęłam i wpadłam do rzeki, ale nie była za zbyt głęboka. Zombie zaczął wydawać te dziwne dźwięki i zaczął się zbliżać. Szybko podparłam się rękoma i zaczęłam się podnosić, a on był coraz bliżej mnie i nagle stało się coś niesamowitego.
Zakryłam się dłonią aby chociaż zakryć trochę ból ale zamiast mojego bólu doświadczył go zombiak. Dostał prosto w głowę sztyletem, gdzieś z mojej prawej strony.
Energicznie szybko wstałam, cała mokra. Rozejrzałam się aby zobaczyć sprawce który mnie uratował. Ujrzałam dziewczynę, która miała jeszcze wyjętą dłoń od rzucenia sztyletem. Ja stałam tylko przerażona i w połowie mokra.

Lusi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz