-A co dokładnie mam ci opowiedzieć?- spytałam.
Wzruszyła ramionami.
-Wszystko. Chcę usłyszeć o twojej przeszłości.
Zirytowała mnie tym lekko, ponieważ nawet nie spytała się, czy chcę o tym opowiadać. Byłam jednak pewna, że ona również nie miała barwnych ostatnich tygodni i postanowiłam, że opowiem o sobie to i owo.
-Jak już mówiłam urodziłam się w Portland- zaczęłam.- Paskudne miejsce. Wszyscy tam przejmują się tylko sobą i mają w dupie innych. Dlatego, jak miałam czternaście lat, byłam wniebowzięta, gdy moja świętej pamięci babcia zachorowała- rzuciła mi zdziwione spojrzenie, a ja uniosłam ręce w obronnym geście.- Nie chodzi o to, że cieszyłam się, że zachorowała. Po prostu byłam zadowolona z faktu, że rodziną musimy się przeprowadzić. Do Teksasu, do Dallas. Tam to było super- westchnęłam z rozmarzeniem.- Jednak babcia po trzech latach skisła. I musieliśmy wracać do Portland. A tak mi się podobało w Dallas! To dopiero była sielanka. Byłam jedną z najbardziej lubianych osób- uśmieszek zmył mi się z twarzy, gdy przypomniałam sobie moje powitanie przez Cynthię w starej szkole.- A w Portland znowu byłam ofiarą losu. Kilka lat później wybuchło to...- wskazałam rękoma na przestrzeń- ...to coś. I wszyscy umarli. A ja myślałam, że już nigdy nie spotkam żywej duszy- uniosłam kąciki ust.- A jednak. Spotkałam ciebie.
-Ile masz lat?- zaciekawiła się.
-Dwadzieścia jeden.
Powiedziała, że ona również. Po chwili zainteresowała się, czy studiowałam.
-Tak. Zaczęłam studiować pisarstwo. Zawsze chciałam być pisarką- zastanowiłam się.- A teraz ty opowiedz coś o sobie.
Clarisso?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz