piątek, 18 lipca 2014

Od Dean'a

Tom Hatson, nietypowy nastolatek. Został bez ojca i matki po ostatnich wypadkach samolotowych, gdy wybuchła rewolucja. Teraz siedząc samotnie obok, za brązową ladą, milczał, zwieszając głowę. Został oskarżony o gwałt i zabójstwo Merry Higston, jego dziewczyny. Jako adwokat zacząłem wnioskować o typie jego alibi, gruba sąsiadka widziała go w dniu zabójstwa gdy wychodził z domu, a do zabójstwa doszło w domu dziewczyny. W końcu chłopak dostał głos, lecz jak każdy wszystkiego zaprzeczał. Twierdził, że za bardzo ją kochał, że to osoba najważniejsza w jego życiu. Rozprawa dochodziła prawie końca. Chłopak dostał wyrok na 3 lata więzienia, z powodu wniosków rodziców zmarłej dziewczyny. Twierdzili jako w ostatnich dniach dużo się kłócili, a sama Merry wracała do domu z nie jednym siniakiem na ciele.
Dziwnie się czułem, rozbijając głowę Tom'a drewnianą deską. Klient, którego nie umiałem utrzymać przy wolności a teraz pod postacią zombie jakie widywałem w niejakich grach, filmach czy książkach. Już byłem przyzwyczajony do takich czynów. Dom w którym żyłem stał pusty już od miesięcy, opustoszały i zniszczony od zadrapań i rozbitych szyb, zapewne chodziły już po nim szwendacze (zombie), a ja chodziłem po lesie z drewnianą dechą i kuszą założoną na plechach. Tom Hatson, w drodze do więzienia. Zapewne bus przewożący miał wypadek, jak każdy samochód widząc stada martwych chodzących po ulicy.
Kilkakrotnie decha znajdowała się między jego oczyma, aż nie dotrze do mózgu. Z tego co wiem, mój kolega z pracy podczas gdy jeszcze znajdowałem się w mieście, latał z zakrwawioną ręką krzycząc, że został ugryziony. Potem podbiegając do mnie złapał mnie za ramie i tłumaczył wszystko po kolei: ,,Celuj w mózg, nie w rękę, nie w nogę, W MÓZG, tylko to je zabija, nie pozwól aby Cię ugryzły aby zadrapały, dzięki temu stajesz się jednym z nich!" a potem biorąc strzelbę z kieszeni przed moim wzrokiem strzelił sobie prosto w głowę.
Nic prawie o tym nie wiedziałem, wyjeżdżając z Portland. Po drodze widziałem, jak ludzie zabijali się nawzajem krzycząc, że życie nie ma sensu. Nawet małe dziecko leżące na ziemi i płacząc dostało kulkę w głowę on dorosłego mężczyzny.
Czemu świat teraz ma się skończyć? Może to znak, że powinniśmy wziąć się w garść i iść dalej walcząc o swoje? Nie stracić nadziei....tylko to miałem w głowie.

 ~~~~

Koło lasu znajdował się mały budynek na wzorcu szopy. Dość było miejsca aby tam się usadowić, lecz nie na stałe. Na razie planowałem zostać tam z miesiąc, bo gdzie indziej będzie lepsza kryjówka? Mając kusze mogłem polować nawet na większe zwierzęta typu jeleń czy sarna. Na razie nie widywałem takich zwierząt, bardziej borsuki czy wiewiórki. Raz czasem chyba 4 dni wcześniej trafił się zając.
Teraz był wieczór. W oddali nie słychać było kroków szewnadczy, raczej tylko świerszcze lub czasem sowę. Dziwiłem się skąd mogła wziąć się tu sowa, że jeszcze się nie przepłoszyła czy coś.
Rozpaliłem małe ognisko przed szopą. Nie byłem zbyt głupi więc jakby taki alarm zastawiłem pułapkę, zawieszając na patykach wbitych w ziemie dookoła szopy, małe nici wydarte z koszuli a na nich puszki po pożywieniu ludzkim które już dawno zostały puste.
Ognisko było odpowiednie aby można było przy nim zasnąć lub ugotować coś do jedzenia. Ułożyłem nad nim nie dawno upolowanego borsuka. Nie lubiłem krzywdzić zwierząt, ale co miałem zrobić aby z głodu nie umrzeć. Usiadłem przy ognisku mając jakby co kuszę obok siebie.
Minęło pół godziny. Znudzony patrzyłem na borsuka i nagle usłyszałem tłuczenie się puszek. Wziąłem kuszę w dłoń i zacząłem iść w stronę hałasu. Z wycelowaną kuszą zbliżałem się do celu. Miałem już myśl że to szwendacz lecz zamiast niego ujrzałem postać, człowieka.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz